środa, 29 października 2014

10. „Szczere wyznanie”

„Rydel”
Siedzę sobie w kuchni, a tu nie stąd ni z owąd Ross prowadzi mnie do swojego pokoju. Posadził mnie, a sam nerwowo łaził w koło.
- Rydel źle postąpiłem…
- Co zrobiłeś Ross? Siadaj i opowiadaj. – mój brat posłusznie to zrobił.
- Dziś okłamałem Rika odnośnie wydarzeń minionej nocy, a wczoraj poszedłem po 22 do lasu. Chciałem nastraszyć Laurę… Dopadłem ją i zaprowadziłem w głąb lasu. Zaczęliśmy się „bawić”… – narysował w powietrzu niewidzialny cudzysłów i kontynuował. - …ale ona zemdlała. Nie potrafiłem jej tam porzucić, więc położyłem się obok niej. Zostałem z nią do rana. O tej piątej, o której się obudziłem wszystko było z nią ok., więc wróciłem do domu.
Zatkało mnie. Ross? Takie coś? To nie było w jego stylu…
- Ross… - zaczęłam. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. – Ross Ty musisz ją przeprosić.
- Zro… - zaczął, ale nie dokończył, bo do pokoju wpadł Rik z mamą Stormie.

„Ross”
Gdy zobaczyłem mamę nie wiedziałem co robić. Mam kłopoty…
- Ross! A mi mówiłeś co innego! – wykrzyczał Rik i rzucił się na mnie.
- To Ty podsłuchiwałeś? – spytałem.
- Nie zmieniaj tematu.
- Ja musiałem Cię okłamać, bo… Ty byś się nabijał, że jestem jak dziecko, a nie jak facet.
- Wcale bym tak nie uważał…
- A więc wersja, którą podsłuchałam z Rikiem, ta co opowiadałeś Dellce jest prawdą? – spytała mama. Nie uzyskała odpowiedzi, bo wparował Ellington i zabrał mnie, Rika oraz Delly na próbę zespołu.


------------------------------------
Hejka. Wiem, że rozdział krótki, ale teraz przez jakiś czas takie rozdziały będą, by potrzymać Was w napięciu. Do napisania :)

sobota, 25 października 2014

Z pamiętnika Rydel ~ Niezapomniana podróż (One Shot)


LA/ Egipt, 7 październik 2014

Dziś wstałam wcześnie, gdyż wyjeżdżamy R5-tką na wakacje do Egiptu. Przy okazji nakręcimy teledysk do jednego z naszych utworów z EP-ki. Ja jestem już spakowana i czekam na chłopaków przy aucie taty Marka. Po 5 minutach byliśmy już gotowi do drogi. Ruszyliśmy na lotnisko. Po godzinie od dotarcia na lotnisko był czas na krótkie pożegnanie i zajęcie miejsc w samolocie. Ja usiadłam obok Ella. Podróż była znośna.

W drodze do hotelu Ell ciągnął moją walizkę na kółkach. Po 15 minutach dotarliśmy do hotelu i zameldowaliśmy się w nim. Zamiast się rozpakować zostawiłam walizkę pod ścianą, zabrałam torebkę i wyszłam na zakupy. Słyszałam, że w Egipcie są jakieś wyprzedaże na modne w tym sezonie ciuchy i buty.

Po dwóch godzinach szaleństw po sklepach wróciłam do hotelu i próbowałam upchnąć dwie nowe sukienki, trzy pary spodni i pięć bluzek. Z racji takiej, że nie mieściłam się do swojej walizki poukładałam swoje nowe rzeczy w torbie z ciuchami Ella. Ale będzie miał minę jak zobaczy moje ubrania w swojej torbie...

Jest 21:30. Idziemy całym zespołem na imprezę. Ja ubrałam swoją nową sukienkę, buty na wysokim obcasie. Przeczesałam włosy, zrobiłam makijaż, zabrałam torebkę i wyszłam z Ratliffem za rękę. W klubie świetnie się bawiliśmy. Tańczyliśmy, piliśmy i opowiadaliśmy głupie kawały. Do hotelu wróciliśmy gdzieś około 2 w nocy.



Egipt, 8 październik 2014

Obudziłam się rano w ramionach Ella. Pocałowałam go w policzek i zaczęłam się szykować do śniadanka. Po 20 minutach spotkałam się z rodzeństwem na stołówce. Przy śniadaniu cały czas się śmialiśmy, gdyż Rocky i Ell zaczęli się rzucać jedzeniem, a Rik opowiadał zboczone żarty.

Po śniadaniu ja i Ell postanowiliśmy pozwiedzać miasto. Wypożyczyłam sobie rower, a Ratliff deskorolkę. Rik wybrał się z nami i robił słodkie fotki Rydellington jak to nazywał mnie i Ella. Później Rik poszedł szukać Rossa, a ja i Ell ruszyliśmy dalej. Ratliff popisywał się swoimi sztuczkami na deskorolce.
- Patrz Delly! - zawołał i wykonał kolejny trik.
Zaczęłam mu bić brawo. Ell postanowił wykonać numer, który nikomu się nigdy nie udał...
Tak jak innym ten trik nie udał się Ratliffowi. Przy lądowaniu omsknęła mu się noga i spadł ze wysokiego urwiska.
- Ell nie! - tylko tyle krzyknęłam.


LA, 25 październik

Ostatnie tygodnie były dla mnie ciężkie. Ell zginął po tym jak spadł z urwiska. Po jego śmierci załamałam się... Rozmyślałam nad tym wszystkim kiedy Ross wszedł do mojego pokoju.
- Proszę. To dla Ciebie. Specjalnie z Rikiem to przygotowaliśmy. - powiedział i podał mi ramkę ze zdjęciem.

Spojrzałam na to co otrzymałam. Był to kolaż zrobiony ze zdjęć z wyprawy do Egiptu. - To jest niesamowite. Dziękuję. To najlepszy prezent jaki otrzymałam. - uściskałam brata i usiadłam na swoje łóżko. Wpatrzyłam się w zdjęcie. Pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach. - Dziś miała być nasza rocznica Ell... Brakuje mi Ciebie kochanie... - przytuliłam ramkę z najpiękniejszym kolażem do serca.

Dopiero po dłuższej chwili się ogarnęłam i poszłam na cmentarz zapalić Ellowi znicza. Gdy zrobiłam to co chciałam, uklękłam przy pomniku i przytuliłam się do płyty nagrobka. Mogło to wyglądać trochę dziwnie, ale nie przejmowałam się tym.
- Kocham Cię Ell... - szepnęłam.

W tym momencie poczułam jak ktoś wbija mi nóż w plecy. Upadłam na płytę pomnika Ratliffa. Po chwili zamknęłam oczy i już ich nie otworzyłam. Prościej mówiąc dołączyłam do Ellingtona w niebie...

sobota, 18 października 2014

9. „Prawda czy kłamstwo?”

„Ross”
Obudziłem się w lesie z Laurą na szyszkach. Spojrzałem na zegarek. Jest 5:30. Muszę uciekać, bo Marano zorientuje się co jest grane. Ubrałem się szybko, zaczynając od bluzy. Sam nie wiem kiedy ją zdjąłem. A może Laura ją zdjęła? Mniejsza z tym. Ruszyłem do domu. Chciałem podrzucić Rikowi bluzę, ale była 5:58. Zaraz mama wstanie. Szybko zrzuciłem z siebie bluzę i przebrałem się w piżamkę. Punkt 6 w moim pokoju pojawiła się mamusia Stormie.
- Rossiaku, za 15 minut śniadanie - powiedziała i cmoknęła mnie w głowę. Szybko się ogarnąłem, zjadłem kanapki i poszedłem oddać Rikowi bluzę. Mam nadzieję, że nie będzie o nic pytał.

„Riker”
Siedziałem po śniadaniu w pokoju kiedy nagle wpadł Ross. Rzucił do mnie bluzą.
- Dzięki Rik. – powiedział i ruszył do wyjścia. Zatrzymałem go, bo byłem ciekawy po co mu była…
- Ross zaczekaj – złapałem go za rękę i posadziłem na łóżku.
- Co chcesz? - spytał oschle.
- Nic… Po prostu chciałem spytać po co Ci była bluza?
- To nie ważne. Mogę już iść?
- Nie. Odpowiedz!
- Nie mogę
- Musisz! – nie wytrzymałem i uderzyłem go w twarz – Jestem starszy i musisz się mnie słuchać.
- Jestem pełnoletni i nie muszę!
Uderzyłem go ponownie.
- Gadaj młody! - nakazałem.
- No dobra – powiedział lekko przestraszony. Chyba się mnie boi.
- Więc… - przeciągał – ja… ja… wczoraj…
- Gadaj szybko zwięźle i na temat! – krzyknąłem. Ross ogarnął się i kontynuował.
- Wyszedłem z domu o 22.
- To wiem – przerwałem mu.
- Poszedłem do lasu, bo wiedziałem, że Laura tamtędy wraca. Dopadłem ją i „spędziłem z nią noc” – zaczął malować cudzysłów w powietrzu…
- O kur… Coś Ty odjebał? - tylko tyle odpowiedziałem i wyszedłem ze swojego pokoju.

„Laura”
Obudziłam się w środku lasu. Wszystko mnie bolało, bo przecież spałam na szyszkach. A propo wydarzeń minionej nocy… Niewiele pamiętam, bo zemdlałam. Ogarnęłam się i wróciłam do domu. Od wejścia natknęłam się na Van.
- Hej Młoda! – przywitała się
- Hej Van… - mruknęłam pod nosem.
- Co jest Lau? – spytała
- Nic.. Po prostu coś się stało dziś w nocy…
- Ktoś Ci coś zrobił? – wypytywała.
Ja jednak postanowiłam zachować to tylko dla siebie… Tylko dla siebie…


---------------------------------------
Hejka! Dzisiejszy rozdział zawiera fragmenty Rikeroholic (oczami Rika).
Wczoraj miałam w szkole "Otrzęsiny". Musiałam wypić mieszankę chrzanu z czymś jeszcze (nie wiem co to było dokładnie, ale było okropne). Na ręce miałam pieczątkę, której później nie mogłam zmyć...
A Wy mieliście "Otrzęsiny"?

środa, 15 października 2014

8. „To nielegalne”


Rozdział dedykujemy Lagusiakowi.


„Ross”
Późnym wieczorem skończyłem pracę. Dokładnie to o 20:50. Wściekły wparowałem do domu. Ta Marano mnie wpienia. Raz mnie kocha, raz się obraża, raz do mnie wraca, raz ze mną zrywa. Mam tego dość! Postanowiłem pogadać z Rikiem.
- Rik? – spytałem, gdy tylko otworzyłem drzwi. Brata nie było. Usiadłem na łóżku i czekałem aż wróci. Po pół godzinie pojawił się.
- O! Cześć Ross! – przywitał się z entuzjazmem.
- Hej Rik… - mruknąłem cicho. – Muszę Ci coś opowiedzieć…
- Ciekawe co… - usiadł obok mnie.
- Dziś na planie poważnie pokłóciłem się z Laurą. Ta cała Marano… - zacząłem swój monolog.

„Rik”
Ross nawija i nawija od pół godziny. Postanowiłem mu przerwać.
- Ross, przejdź do rzeczy! – krzyknąłem.
- No dobra. Powiem co od Ciebie chciałem. Wymyśliłem plan zemsty na Laurze, ale potrzebuję jednej rzeczy. Masz jeszcze tą bluzę, w której nie widać twarzy? Zdziwiło mnie pytanie brata. Wstałem i otworzyłem szafę…
- Zaraz zobaczę czy mam… - przeszukałem całą szafę, aż w końcu znalazłem wcześniej wspomnianą rzecz na dnie szafy. Podałem ją młodemu.
- Dzięki Rik. – przytulił mnie i poszedł. Zacząłem się zastanawiać co on chce zrobić. Czy to nielegalne? Chyba tak, bo Ross by powiedział co to. Mam nadzieję, że nie wkopie się w kłopoty.

„Laura”
Jest 22. Wracam sama do domu. Dlaczego pokłóciłam się z Rossym? On by mnie odprowadził… Rozmyślałam. Postanowiłam iść na skróty przez las. Wiem, że to niebezpieczne, ale teraz to mi wszystko jedno. Gdy tak szłam ktoś złapał mnie w pasie. Chciałam się wyrwać, ale na marne. Chłopak był bardzo silny zupełnie jak Ross. Napastnik prowadził mnie w głąb lasu. Dopiero domyśliłam się o co chodzi. Kopnęłam go w brzuch, ale on się nie dał. Zaczął mnie rozbierać.

„Ross”
Jest 22. Dokładnie 22:16. Jestem w środku lasu z Laurą. Zaraz pokażę tej Marano co to jest cierpienie. Ona nie wie, że to ja i raczej się nie dowie. Rozbierałem ją i całowałem. Młoda Marano wyrywała się i mnie kopała. Mimo tego nie odpuściłem. Tak się rozszalałem, że zleciał mi kaptur. Laura chyba nie ujrzała mojej twarzy, ale samą grzywkę. Mało brakowało bym się zdemaskował. Wróciłem do „zabawy” lecz Marano zemdlała… Postanowiłem nie zostawiać jej tam samej, więc położyłem się obok.



-------------------------------
Hejka. Tak jak mówiłam akcja zaczyna się powoli rozkręcać, ale i tak najwięcej się dzieje w rozdziałach Rikeroholic. Ode mnie to tyle. Do napisania. ~ Wiki R5er

Słówko Rikeroholic: W międzyczasie zapraszam do poczytania i głosowania na: http://r5-interaktywnyblog.blogspot.com

środa, 8 października 2014

7. „Wielkie zmiany”


„Narrator”
Minęło trochę czasu. Wszystko było dobrze do dziś dnia. Ross poszedł na plan nagrywać 4 sezon A&A. Przez pierwsze dwie godziny było ok, ale podczas przerwy obiadowej do Rossa podeszła Laura i zaczęła się z nim kłócić.

„Ross”
Nie wiem co Lau odbiło. Jeszcze wczoraj wszystko było w porządku, a dziś na mnie wrzeszczy. By nie robić obciachu i by wszyscy nie musieli oglądać scen, które odstawiała Laura, postanowiłem zabrać ją do garderoby. Chwyciłem brunetkę za rękę i zaprowadziłem do swojej garderoby. Tam ponownie zaczęliśmy się kłócić. Marano tak mnie wpieniała, że kilka razy ją popchnąłem.
- Ross, Twoja mama przygarnęła Cię, po tym jak tata Mark znalazł Cię koło śmietnika! – wykrzyczała mi prosto w twarz. Zabolały mnie te słowa. Jak ona może… Pomyślałem i pchnąłem ją na ścianę. Ona uderzyła się o nią całym ciałem i powoli osunęła się po niej. Patrzałem na to ze strachem w oczach, gdyż po chwili zemdlała. Co będzie jeśli ją zabiłem? Zamkną mnie w więzieniu, a ja tam nie mogę być… Nie poradzę sobie.

„Laura”
Ja wcale nie zemdlałam. Po prostu zamknęłam oczy, by trochę nastraszyć Lyncha. Ciekawe co zrobi… Leżałam sobie na podłodze pod ścianą, na którą mnie pchnął ten głupi blondyn. I pomyśleć, że kiedyś go kochałam… Tyle razy się kłóciliśmy, ale to o drobiazgi. Ale to co mi powiedział dziś rano… Zmienia całą sytuację. Jakby nie było to on zaczął, bo z samego rana wyzwał moją rodzinę od najgorszych. Ta… Najlepiej. Całą winę zwalić na niego, bo to palant, idiota… Tyle tych określeń na niego. Postanowiłam jeszcze trochę go zdenerwować. Otworzyłam oczy i powoli podniosłam się z podłogi.
- I co zadowolony? – spytałam. – Mogłeś mnie zabić… - zero odpowiedzi. – Powiem Ci coś jeszcze. Wiem kim są TWOI PRAWDZIWI RODZICE… - specjalnie podkreśliłam słowa twoi prawdziwi rodzice, bo do niego inaczej nie dociera. – Chcesz wiedzieć? – spytałam przewracając oczami.
- Mów, ale szybko. Nie mam ochoty marnować na Ciebie czasu… - powiedział po paru minutach.
- Więc tak… Twoja mama to… - specjalnie przeciągałam. - Wiesz co? Nie wiem czy mogę Ci powiedzieć. - rzuciłam perfidnie i zaczęłam bawić się swoimi włosami.
- Gadaj. – warknął i przygniótł mnie do ściany.
- Ross puść mnie! – krzyknęłam. Nie poskutkowało. – Nie posłuchałeś mnie i nie puściłeś, więc nie dowiesz się kim są Twoi rodzice. – wyrwałam się mu i wyszłam.

„Ross”
Gdy Laura wyszła dopiero do mnie dotarło co tu się wydarzyło. Nie zostawię tego tak. Już mam plan jak się odegrać. Będzie ciekawie. Oj Marano, Marano… Pożałujesz tego co zrobiłaś. Postanowiłem jeszcze ustalić kilka spraw z Rikiem i wykonać swój plan zemsty na Lau.

niedziela, 5 października 2014

6. „Powrót i kłamstwo”

„Ross”
Już od kilku godzin leżę na łóżku i płaczę. Lau mnie porzuciła… Jest mi strasznie ciężko. Postanowiłem się przejść. Ogarnąłem się i ruszyłem do parku. Usiadłem na brzegu ulubionej fontanny ~ mojej i Lau. Wyciągnąłem telefon i w notatce zacząłem pisać tekst nowej piosenki. Była smutna o rozstaniu. Opowiadała o mnie i Lau. Gdy skończyłem była 18. Wstałem i ruszyłem do domu. Po drodze zobaczyłem Laurę. Całowała się z kimś innym! Przez to moje serce jeszcze bardziej rozbolało. „My heart hurt like damn.” Mruknąłem pod nosem. Zrozpaczony, biegiem wróciłem do domu.

„Laura”
Dziś całe popołudnie spędziłam z moim byłym chłopakiem ~ moim kochanym pakerem. Byliśmy w kinie, na lodach… A gdy wracaliśmy parkiem widziałam Rossa. Był smutny i załamany. Co ja najlepszego zrobiłam? Przeze mnie Lynchuś może sobie zrobić krzywdę i mogę go więcej nie zobaczyć… Jestem kretynką, skończoną idiotką! Muszę iść go przeprosić. Pożegnałam się z pakerem i powiedziałam mu, że to spotkanie to jedna wielka pomyłka. Rozstałam się z nim i poszłam do siebie się przebrać. Ubrałam sexy bieliznę i krótką sukienkę. Włosy związałam w kitkę i ruszyłam do domu Lynchów. Drzwi otworzył Rocky, którego wyminęłam bez słowa. Otworzyłam drzwi do pokoju Rossa.

„Ross”
Marano wróciła dopiero wieczorem. Z jednej strony nie byłem szczęśliwy, że ja widzę, po tym co mi zrobiła, ale z drugiej strony… Nadal ją kocham. Brunetka bez pytania położyła się na moim łóżku. Zamknęła oczy. Zauważyłem pojedyncze łzy na jej twarzy. Przytuliłem ją, by poczuła się bezpieczniej. Po chwili obróciła się do mnie.
- Sorry Ross... Nie chciałam Cię zranić. Myślałam, że to zwykła pomyłka... Ale okazało się, że jednak nie. Jeszcze raz Cię przepraszam Rossy. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
- To co? Pobawimy się jak wczoraj? - nie czekając na moją odpowiedź zaczęła się rozbierać. Zaczęliśmy się całować. Znów to zrobiliśmy. Mam nadzieję, że jutro nie będzie takiej samej awantury jak dziś rano.

„Rydel”
Dopiero wróciłam do domu. Jak chłopaki byli na kręglach, ja byłam u kumpeli. Za to z samego rana poszłam do Ella. Nie wiem co mi odbiło, ale przespałam się z nim w dzień i zaraz po tym go rzuciłam. Teraz wróciłam załamana do domu. Straciłam chłopaka i kumpla, a do tego rozwaliłam R5.
Bracia mi tego nie darują. Weszłam po cichu. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zobaczy, Niestety, nie udało mi się to.
- Gdzie się było tyle czasu młoda panno? – usłyszałam głos taty Marka. On zawsze jest surowy, jeśli go nie słuchamy. Chyba wkopałam się w problemy.
- A u koleżanki… - starałam się nie wpaść.
- To dlaczego płaczesz?
- Nic, nic… Mam na coś uczulenie. – skłamałam, ale tata uwierzył i dał mi spokój. Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Płakałam i nie wiedziałam co zrobić. Chyba muszę wyjaśnić wszystko Ellowi i tyle. Mam nadzieję, że mi wybaczy i wróci do mnie. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam poprawiać makijaż. Miałam właśnie wyjść, gdy ktoś zgasił światło u mnie w pokoju, obłapał mnie w pasie i rzucił na łóżko. Ten ktoś zaczął mnie całować i rozbierać. Starałam się rozpoznać tę osobę. Po ciemku było mi ciężko. Całusy tego ktosia były takie cudowne, że postanowiłam się z nim zabawić. Ten „nieznany” mi chłopak bardzo swoim zachowaniem przypominał Ratliffa. Z samego rana, gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam, że to on. Ellington był przy mnie.
- Ell… - szepnęłam i lekko go szturchnęłam.
- Co jest Delly? – spytał zaspany.
- Byłeś tu całą noc?
- Byłem, a co?
- A nic… Chcę wiedzieć, czy mi wybaczysz i wrócisz do mnie?
- Oh Rydel. Oczywiście, że tak. – pocałował mnie. Jest cudownie. Super, że się dogadaliśmy.

czwartek, 2 października 2014

5. „Czy to była pomyłka?"


Ten rozdział dedykujemy Weris Lynch, która ma dziś urodziny. Wszystkiego najlepszego!




-------------------------------------

„Laura”
Obudziłam się w ramionach Rossa. Czy my to serio zrobiliśmy? To nie możliwe... A jednak... Spojrzałam na Rossa. Jest taki słodki jak śpi. Aż mi szkoda go budzić. Ale będę musiała, bo... Czeka nas poważna rozmowa. Czy to była pomyłka? W sumie było nam razem dobrze, ale... To nie powinno się wydarzyć. No tak. Zawsze jakieś ale. Zaczęłam krzyczeć na siebie w myślach. Lau, gdzie Ty podziałaś rozum! Przespać się z Lynchem, mimo takich rzeczy, o których o nim opowiadali Ci rodzice! Jestem zła na siebie, że wczoraj zapomniałam o czymś ważnym, bardzo ważnym. Jestem zła na blondyna, że mi o tym nie przypomniał i, że... Był taki czuły i delikatny, że sprawił mi przyjemność, że mnie tak pieścił... Jestem okropnie zła. Chciałam wstać, ubrać się i wyjść bez pożegnania, ale Rossy się obudził. Co Ci odbiło Lau? Spytałam się w myślach. Rossy? Serio? Lau, jesteś silna i nie dasz się urokowi jego białych ząbków. Zostawię go i wrócę do mojego byłego, kochanego pakera. Lynch przeciągnął się i pocałował mnie w czoło. Dlaczego on to robi? Dlaczego on mnie tak oczarowuje?

„Ross”
Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Lau była jakaś zła. Nagle wybuchła i krzyczała na mnie.
- Ross, Ty idioto! - pierwszy raz ktokolwiek nazwał mnie idiotą. Ja nim nie jestem! - Jak mogłeś mi nie przypomnieć!? - co ona taka nerwowa? Pytałem się sam siebie.
- Niby o czym miałem Ci przypomnieć? - spytałem się łagodnie, bez nerwów, bez krzyku. Nie tak jak Lau.
- Ty dobrze, wiesz o czym! Nie zgrywaj idioty! - znowu nazwała mnie idiotą. O nie. Ja się tak nie dam. Też zacząłem wrzeszczeć. Była 5 rano, więc nie zdziwiłem się jak wściekły i nie wyspany Rik wparował do mnie do pokoju.
- Brat, Ty idioto! Jest dopiero piąta, a Ty kłócisz się z Laurą! Nie możecie tak kiedy indziej!?
- Nie! - wrzasnęliśmy razem z Lau. - Rik wyjdź. - zarządziłem. Brat zrobił to co mu kazałem.
Wróciłem do „rozmowy” z Laurą.
- Perełko ty moja... - zacząłem. Nie wiem skąd mi się to wzięło.
- Nie mów tak do mnie! - warknęła.
- O co Ci chodzi? Wczoraj wszystko było ok. Podobało Ci się, chciałaś coraz więcej i więcej... Co się stało, że tak nagle się obraziłaś? Przecież ja Ci krzywdy nie zrobiłem...
- Nie chce mi się z Tobą gadać. - powiedziała oschle i zaczęła się ubierać.
- No, ale powiedz... - nalegałem. Z resztą sam nie wiem dlaczego.
- Ty i tak tego nie zrozumiesz! - krzyknęła i ruszyła do drzwi. Podbiegłem do niej i obłapałem ją w pasie. Obróciłem ją twarzą do siebie i pocałowałem namiętnie. Brunetka odwzajemniła to, ale po chwili się wyrwała. Nie mam już na nią siły. Spróbowałem jeszcze raz. Przyciągnąłem brunetkę do siebie i pocałowałem. Zanim się wyrwała, wziąłem ją na ręce. Rzuciłem ją na łóżko. Znów pocałowałem ją namiętnie. Usiłowałem ją rozebrać, ale dziewczyna wyrywała się.
- Laucia, co jest? Dlaczego jesteś dla mnie taka złośliwa? - spytałem i pocałowałem ją delikatnie.
Brunetka odwróciła głowę. Nie uzyskałem odpowiedzi. Wyszła, a ja zostałem sam. Usiadłem na łóżku. Schowałem twarz w dłonie. Jak ja mogłem być taki głupi? Jak mogłem dać się tak wykorzystać? Pytałem się sam siebie. Po paru minutach postanowiłem się ogarnąć. Ubrałem się i zszedłem zjeść śniadanie. Mmm…Mama znów zrobiła tosty z serem… Zjadłem chyba z 5 i wróciłem do siebie. Moje życie straciło bez niej sens.

„Stormie”
Ross zjadł szybko śniadanie i bez słowa wyszedł. Nawet się nie przywitał. Coś z nim nie tak. Zawsze pytał się co u nas, opowiadał o tym, co mu się śniło… A dzisiaj? Nic. Ani zwykłego dzień dobry. Będę musiała z nim porozmawiać, tylko najpierw ugotuję pomidorówkę na obiad.

„Ross”
Byłem smutny, załamany. Leżałem na łóżku i płakałem. Pewnie ciężko w to uwierzyć, ale płakałem i to nie pierwszy raz w dniu dzisiejszym. Zacząłem rozmyślać nad wydarzeniami tego dnia, gdy do mojego pokoju weszła mama.
- Synuś, powiedz, co się stało? – pytała z troską. Zastanawiałem się czy odpowiedzieć. Nie miałem ochoty, więc po prostu wtuliłem się w nią. Gdy się trochę uspokoiłem, postanowiłem opowiedzieć wszystko.
- Laura… Ona… - plątałem się w słowach. – Ona… Ona… Mnie… - nie potrafiłem się wysłowić. – Ona mnie wykorzystała! – wykrzyczałem i znów się rozpłakałem. Mama starała się mnie pocieszyć. Na marne…