środa, 24 września 2014

3. „Załamanie, strach i ból”


„Ross”
Obudziłem się rano. Byłem szczęśliwy. Śniła mi się Laura… Była ona naga… Na samą myśl
rozpłynąłem się. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Rika.
- Delly spała z Ellem! I to nie tylko obok! – darł się na cały dom. Wszyscy oprócz
wspomnianej pary
to słyszeli. Zdziwiło mnie to. Przecież ona go nienawidziła… Mniejsza z tym. Zszedłem do
kuchni. Zrobiłem sobie kanapki. Zjadłem je, umyłem zęby i wyszedłem z domu na plan. Po
drodze spotkałem Laurę. Szła ze swoim… Kolegą? Nie, bo szli za rękę. Bratem, o którego
istnieniu nikt nie wie? Nie… Chłopakiem? Chyba tak, bo na to wyglądało. Gdy to
zobaczyłem załamałem się. Najpierw wbiegłem na plan, a później do garderoby. Zapłakany
zacząłem się szykować. Po 15 minutach przyszła mama Stormie. Wtuliłem się w nią. Mama
nie wiedziała co się stało. Próbowała się dowiedzieć, ale na marne. Milczałem jak zaklęty.
- Jeśli nie chcesz mówić, to nie musisz… - powiedziała i pogłaskała mnie po plecach. Jak ja
kocham moją mamę… Zawsze jest przy mnie… Pociesza mnie… Kocha… Nie wyobrażam
sobie życia bez niej. Wyszedłem z garderoby. Mieliśmy nagrywać scenę z całowaniem.
Tylko nie z całowaniem. Chłopak Lau tu jest i mnie zabije.
- Akcja! – krzyknął reżyser. Zbliżyłem się do Laury. Jej chłopak pokazał mi zaciśnięte
pięści.
Automatycznie od niej odskoczyłem.
- Cięcie! – krzyknął reżyser. Podszedł do mnie. – Ross, wytłumaczysz mi dlaczego nie
pocałowałeś Laury na potrzeby serialu?
- Eeeeeeee… - przeciągałem. – Bo… Nie ważne. – powiedziałem i machnąłem ręką. Znów
zaczęliśmy nagrywać. Chłopak Lau przysłał mi smsa.



Wystraszyłem się i pobiegłem do mamy. Pokazałem jej smsa. Moja kochana mamusia poszła z nim porozmawiać. Ja wróciłem na plan. Zobaczyłem, że chłopaka Laury nie ma. Wznowiliśmy nagrywanie. Zbliżyłem się do Lau. Pocałowałem się z nią. Było cudownie. Laucia miała akurat wiśniowy błyszczyk. Mmm… Gdy reżyser krzyknął „Cięcie!” odsunąłem się od brunetki na metr.

„Stormie”
Złapałam chłopaka Laury i zaczęłam mu prawić kazanie. Powiedziałam, że nie ma dręczyć Rossa, bo będzie miał do czynienia ze mną. Gdy skończyliśmy rozmowę poszłam do garderoby Rossiaka.

„Ross”
Szedłem sobie do garderoby, gdy chłopak Laury mnie napadł. Najpierw mnie spoliczkował, więc mu oddałem. Chłopak uderzył mnie w brzuch. Leżałem na podłodze i zwijałem się z bólu. Laura zamiast mi pomóc poszła do swojej garderoby, a jej chłopak śmiał się ze mnie. No ekstra. Sam chyba nie dam rady.

..................................
Ten rozdział pisała Wiki, ale ze względu, że jest dziś zajęta to wstawiam ja. 
Pozdrawiam serdecznie i do napisania ;)

2 komentarze:

  1. Zrobiło się dramatycznie, jak ja uwielbiam groźby... Czy tylko ja mam wrażenie, że Ross ma sześć lat i mama wysłała go do przedszkola? No on jest jak ja- ryczy o byle pierdołę. Z tym. że akurat fizycznie jestem dość odporna, więc ja bym pewnie wstała. Kij, że facet pewnie z10 cm wyższy,

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniały blog :) czekam na nexta bo bardzo fajnie się czyta :) poza tym ciekawa historia :) pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń